wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 1

 Obudził mnie wielki, jakby przytłumiony huk. Szybko zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do okna. Okazało się, że lał deszcz i była burza. No świetnie - pomyślałam. Zdziwiłam się, ponieważ burze raczej zdarzają się popołudniami, a tu proszę. Musiałam się już powoli zbierać i ogarniać, żeby zdążyć na autobus o 7:40. Umyłam twarz, nałożyłam podkład, tusz i zrobiłam lekkie kreski, z włosami nic nie musiałam robić, bo jak zawsze miałam delikatne fale, które jak myślę nie wyglądały najgorzej. Założyłam bordową bluzę z kapturem, czarne przylegające dżinsy do tego nałożyłam białe supry i wyszłam z pokoju.
  W kuchni zastałam mamę i tatę, rozmawiających o artykule z dzisiejszej gazety. Podobno jakiś młody chłopak pod wpływem narkotyków jeździł samochodem i potrącił cztery osoby, które leżą w ciężkim stanie w szpitalu. Nastolatek ma brązowe włosy, karmelowe oczy, kolczyk w uchu i jest umięśniony. Jest poszukiwany przez policję. No cóż, zasłużył sobie - pomyślałam. 
  Mama podała mi grzanki z serem i ciepłą herbatę. Była dopiero 7:20 więc nie musiałam się śpieszyć. Spokojnie zjadłam śniadanie i odeszłam od stołu, aby spakować torbę i zadzwonić do Lilly, mojej przyjaciółki. Wybrałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. 
- No cześć Lilly, gdzie Ty się podziewasz czo?- zapytałam. 
- Hej, no przepraszam, ale wczoraj niemiłosiernie bolała mnie głowa i zostałam w domu. - odpowiedziała. 
- Okej, okej. Mam nadzieję, że jest juz dobrze i idziesz do szkoły, bo dziś ma przyjść jakiś nowy chłopak do naszej klasy. - oznajmiłam. 
- Dzisiaj idę. Dobra muszę kończyć, bo mam autobus, potem mi opowiesz. Paa. - na ostatnim tchu wypowiedziała te słowa i się rozłączyła. 
    Wyszłam przed dom i czekałam na autobus. Po jakiś pięciu minutach przyjechał, wsiadłam i zajęłam miejsce obok Lilly. Przywitałam się z nią i zaczęłam opowiadać o tym nowym chłopaku. Skończyłam, akurat wtedy, gdy dojechałyśmy do szkoły. Weszłyśmy do tego jakże kochanego budynku i udałyśmy sie do naszych szafek. Wyjęłyśmy potrzebne książki i poszłyśmy pod salę, w której odbywała się godzina wychowawcza. 
Zajęłyśmy swoje miejsce w klasie i zaczęłyśmy cicho rozmawiać. Nagle drzwi się uchyliły i weszła nasza wychowawczyni wraz z nowym członkiem naszej klasy. Pani Stones przedstawiła Nam chłopaka i poprosiła abyśmy miło go przyjęli i oprowadzili po szkole. Na koniec swojej przemowy, poprosiła nastolatka aby powiedział kilka rzeczy na temat tego co lubi robić w wolnym czasie itp. Chłopak stanął na środku klasy i zaczął mówić: Jestem Justin Bieber mam 19 lat, 19 dlatego, że nie zdałem z powodu braku uczęszczania na lekcje, ale teraz się poprawię. W tym momencie przypomniałam sobie, iż na grupie pisali że Justin się bardzo dobrze uczy i coś nie gra w tym wszystkim. Brunet nadal mówił o sobie: Moim ulubionym przedmiotem jest zdecydowanie chemia. Po szkole chodzę do pracy dorywczej i zarabiam na własne potrzeby. No to tyle na tą chwilę, a i mam nadzieję, że się polubimy.- dodał z uśmiechem, który powalił mnie na kolana. Hipnotyzował uśmiechem, dosłownie. Justin zajął miejsce na końcu klasy. Po długim męczącym dniu w szkole, wreszcie mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Umówiłam się z Lilly, że dziś po południu wyjdziemy gdzieś na imprezę czy coś, w końcu w piątek trzeba się zabawić. Dziś tata miał odebrać mnie ze szkoły. Rozejrzałam się po parkingu i nigdzie go nie widziałam. No tak, pewnie zapomniał. Będę musiała iść pieszo, nagle usłyszałam blisko siebie hamujący motor. Odwróciłam się i zobaczyłam jego. To Justin, był taki przystojny. Dopiero teraz mu się dokładniej przyjrzałam. Z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos. -Hej, jestem Justin. Ty chyba chodzisz ze mną do klasy, tak? - powiedział. -Cześć, no tak. Masz rację. - odparłam. -Tak w ogóle jak masz na imię? - pytając uśmiechnął się, co mnie totalnie zwaliło z nóg. -Ekheem.. emm- jąkałam się. - Jestem Carrie Waston, miło mi. - ale palnęłam, pomyślałam. -Mnie również. Może Cię powieźć Carrie?- zaproponował uprzejmie. Po chwili namysłu zgodziłam się, mimo iż, strasznie się bałam jeździć takimi cudami. No ale, raz się żyje. Brunet zapytał gdzie mieszkam i oznajmił, abym mocno się go złapała i nie puszczała póki nie powie, że jesteśmy na miejscu. Byłam trochę zdenerwowana, no i przecież ja w ogóle go nie znałam. Kto normalny wsiada z obcym człowiekiem na motor? No kto, powiedzcie mi. Taaak, Carrie Waston, macie racje. Nim się obejrzałam byliśmy pod moim domem. Zsiadłam ze ścigacza i podziękowałam Justinowi. On uśmiechnął się i powiedział: - Nie ma za co Mała. Czym jeździsz do szkoły? Bo jak chcesz mógłbym Cie zabierać, mam po drodze to mi nie szkodzi. - zarumieniłam się na słowo ,,Mała'' nikt tak do mnie nie mówił. Zrobiło mi się miło, a nawet bardzo miło. - Jeżdżę autobusem, no ale może od czasu do czasu, jak się spóźnię na autobus to możesz mnie zabrać. - puściłam mu oczko. - No jasne. Dobra lecę, do zobaczenia Mała. - wyszczerzył się i odjechał. ,,Mała'' pomyślałam, hmm tak to jest bardzo miłe. Ale ,,do zobaczenia'' jak to? Nic z tego nie rozumiałam. Weszłam do domu i popędziłam do mojego pokoju. Byłam wykończona dzisiejszym dniem i już nie miałam siły nigdzie iść, więc pomyślałam że zaproszę Lilly na noc i zrobimy sobie maraton filmowy czy cos w tym stylu. Od razu wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer. Po jednym sygnale odebrała, a ja zaczęłam jej nawijać o moim pomyśle. Zgodziła się bez wahania, rodziców nie musiała nawet pytać o zdanie,bo na wszystko jej pozwalali. Byli bardzo bogaci, mieli wszystko z najlepszej półki. 
  O 20:00 miała przyjść Lilly, była godzina 16:00 więc spokojnie wszystko wyszykowałam i już o 17:30 czekałam na tego Ciołka. Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać gazetę. Ten opis nastolatka, który potrącił cztery osoby przypomina mi kogoś. Zaczęłam się zastanawiać. Nagle mnie oświeciło. Przecież Justin miał brązowe włosy, karmelowe oczy, i kolczyka w uchu. Na początku się potwornie wystraszyłam, wszytko zgadzało się z opisem, ale przecież on był taki miły i sympatyczny. Nie wyglądał na przestępce. Postanowiłam już o tym nie myśleć i zeszłam na dół coś zjeść. W kuchni był tata, powiedziałam mu o tym nocowaniu Lilly, nie miał nic przeciwko temu, ucieszył się. Lubił Lilly, zawsze jest taka uśmiechnięta i pełna życia. Bije od niej taka pozytywna energia, która rozpiera ją od środka. 
-Tatooooo - przeciągnęłam ostatnią literę w wyrazie. 
- Słcuham Carrie - odpowiedział mi. 
- Jest jakiś jogurt w lodówce? - wyszczerzyłam się. 
-Jest, jest. Kupiłem specjalnie dla Ciebie, twój ulubiony brzoskwiniowy. - odparł.
-Oo, dziękuję tatoo, kochany jesteś - puściłam mu oczko, wzięłam jogurt i udałam się do swojego pokoju. 

***
-To co teraz oglądamy?- zapytała pełna entuzjazmu Lilly. 
-Hm.. Słyszałam, że jest fajna komedia ,,To tylko seks''oglądamy? -zapytałam.
-Czemu nie - odpowiedziała.
    Jak sie okazało film był świetny. Bardzo nas poruszył. 
-To co film uznajemy za udany, czo? - zapytałam. 
-No jasne. - powiedziała Lilly. 
-Lilly, chce Ci się spać? 
-No może trochę. - odpowiedziała ziewając. 
-Haaha, no dobra. Widzę przecież, że ledwo gadasz. Hahahaha. - śmiałam się. 
-Ciiiii. Chodź spać Carrie. Dobranoc. - Uśmiechnęła się wypowiadając to ostatnie słowo. 
  Kiedy już zasypiałyśmy rozległ się ogromny huk...

~~~~~~~~~~~~♥~~~~~~~~~~~~
Witajciee kcohani! Mamy już pierwszy rozdział! 
Mam nadzieję, że się spodoba :) 
JEŚLI PRZECZYTASZ, ZOSTAW KOMENTARZ, 
Bardzo mi na tym zależy. 
Do następnego! 
SOON :) 


3 komentarze: