Obudził mnie wielki, jakby przytłumiony
huk. Szybko zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do okna. Okazało się, że
lał deszcz i była burza. No świetnie - pomyślałam. Zdziwiłam się, ponieważ
burze raczej zdarzają się popołudniami, a tu proszę. Musiałam się już powoli
zbierać i ogarniać, żeby zdążyć na autobus o 7:40. Umyłam twarz, nałożyłam
podkład, tusz i zrobiłam lekkie kreski, z włosami nic nie musiałam robić, bo
jak zawsze miałam delikatne fale, które jak myślę nie wyglądały najgorzej. Założyłam
bordową bluzę z kapturem, czarne przylegające dżinsy do tego nałożyłam białe
supry i wyszłam z pokoju.
W kuchni zastałam mamę i tatę, rozmawiających o artykule z
dzisiejszej gazety. Podobno jakiś młody chłopak pod wpływem narkotyków jeździł
samochodem i potrącił cztery osoby, które leżą w ciężkim stanie w szpitalu.
Nastolatek ma brązowe włosy, karmelowe oczy, kolczyk w uchu i jest umięśniony.
Jest poszukiwany przez policję. No cóż, zasłużył sobie - pomyślałam.
Mama podała mi grzanki z serem i ciepłą herbatę. Była
dopiero 7:20 więc nie musiałam się śpieszyć. Spokojnie zjadłam śniadanie i
odeszłam od stołu, aby spakować torbę i zadzwonić do Lilly, mojej przyjaciółki.
Wybrałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- No cześć Lilly, gdzie Ty się podziewasz czo?- zapytałam.
- Hej, no przepraszam, ale wczoraj niemiłosiernie bolała mnie
głowa i zostałam w domu. - odpowiedziała.
- Okej, okej. Mam nadzieję, że jest juz dobrze i idziesz do
szkoły, bo dziś ma przyjść jakiś nowy chłopak do naszej klasy. - oznajmiłam.
- Dzisiaj idę. Dobra muszę kończyć, bo mam autobus, potem mi
opowiesz. Paa. - na ostatnim tchu wypowiedziała te słowa i się
rozłączyła.
Wyszłam przed dom i czekałam na autobus. Po jakiś
pięciu minutach przyjechał, wsiadłam i zajęłam miejsce obok Lilly. Przywitałam
się z nią i zaczęłam opowiadać o tym nowym chłopaku. Skończyłam, akurat wtedy,
gdy dojechałyśmy do szkoły. Weszłyśmy do tego jakże kochanego budynku i
udałyśmy sie do naszych szafek. Wyjęłyśmy potrzebne książki i poszłyśmy pod salę,
w której odbywała się godzina wychowawcza.
Zajęłyśmy swoje miejsce w klasie
i zaczęłyśmy cicho rozmawiać. Nagle drzwi się uchyliły i weszła nasza
wychowawczyni wraz z nowym członkiem naszej klasy. Pani Stones przedstawiła Nam
chłopaka i poprosiła abyśmy miło go przyjęli i oprowadzili po szkole. Na koniec
swojej przemowy, poprosiła nastolatka aby powiedział kilka rzeczy na temat tego
co lubi robić w wolnym czasie itp. Chłopak stanął na środku klasy i zaczął
mówić: Jestem Justin Bieber mam 19 lat, 19 dlatego, że nie zdałem z powodu
braku uczęszczania na lekcje, ale teraz się poprawię. W tym momencie
przypomniałam sobie, iż na grupie pisali że Justin się bardzo dobrze uczy i coś
nie gra w tym wszystkim. Brunet nadal mówił o sobie: Moim ulubionym przedmiotem
jest zdecydowanie chemia. Po szkole chodzę do pracy dorywczej i zarabiam na
własne potrzeby. No to tyle na tą chwilę, a i mam nadzieję, że się polubimy.-
dodał z uśmiechem, który powalił mnie na kolana. Hipnotyzował uśmiechem,
dosłownie. Justin zajął miejsce na końcu klasy. Po długim męczącym dniu w szkole,
wreszcie mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Umówiłam się z Lilly, że dziś po
południu wyjdziemy gdzieś na imprezę czy coś, w końcu w piątek trzeba się
zabawić. Dziś tata miał odebrać mnie ze szkoły. Rozejrzałam się po parkingu i
nigdzie go nie widziałam. No tak, pewnie zapomniał. Będę musiała iść pieszo,
nagle usłyszałam blisko siebie hamujący motor. Odwróciłam się i zobaczyłam
jego. To Justin, był taki przystojny. Dopiero teraz mu się dokładniej
przyjrzałam. Z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos. -Hej, jestem Justin. Ty chyba
chodzisz ze mną do klasy, tak? - powiedział. -Cześć, no tak. Masz rację. -
odparłam. -Tak w ogóle jak masz na imię? - pytając uśmiechnął się, co mnie
totalnie zwaliło z nóg. -Ekheem.. emm- jąkałam się. - Jestem Carrie Waston,
miło mi. - ale palnęłam, pomyślałam. -Mnie również. Może Cię powieźć Carrie?-
zaproponował uprzejmie. Po chwili namysłu zgodziłam się, mimo iż, strasznie się
bałam jeździć takimi cudami. No ale, raz się żyje. Brunet zapytał gdzie
mieszkam i oznajmił, abym mocno się go złapała i nie puszczała póki nie powie,
że jesteśmy na miejscu. Byłam trochę zdenerwowana, no i przecież ja w ogóle go
nie znałam. Kto normalny wsiada z obcym człowiekiem na motor? No kto,
powiedzcie mi. Taaak, Carrie Waston, macie racje. Nim się obejrzałam byliśmy
pod moim domem. Zsiadłam ze ścigacza i podziękowałam Justinowi. On uśmiechnął
się i powiedział: - Nie ma za co Mała. Czym jeździsz do szkoły? Bo jak chcesz
mógłbym Cie zabierać, mam po drodze to mi nie szkodzi. - zarumieniłam się na słowo
,,Mała'' nikt tak do mnie nie mówił. Zrobiło mi się miło, a nawet bardzo miło.
- Jeżdżę autobusem, no ale może od czasu do czasu, jak się spóźnię na autobus
to możesz mnie zabrać. - puściłam mu oczko. - No jasne. Dobra lecę, do
zobaczenia Mała. - wyszczerzył się i odjechał. ,,Mała'' pomyślałam, hmm tak to
jest bardzo miłe. Ale ,,do zobaczenia'' jak to? Nic z tego nie rozumiałam. Weszłam do domu i popędziłam do mojego pokoju. Byłam wykończona
dzisiejszym dniem i już nie miałam siły nigdzie iść, więc pomyślałam że
zaproszę Lilly na noc i zrobimy sobie maraton filmowy czy cos w tym stylu. Od
razu wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer. Po jednym sygnale odebrała, a
ja zaczęłam jej nawijać o moim pomyśle. Zgodziła się bez wahania, rodziców nie
musiała nawet pytać o zdanie,bo na wszystko jej pozwalali. Byli bardzo bogaci,
mieli wszystko z najlepszej półki.
O 20:00 miała przyjść Lilly, była godzina 16:00 więc
spokojnie wszystko wyszykowałam i już o 17:30 czekałam na tego Ciołka.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać gazetę. Ten opis nastolatka, który
potrącił cztery osoby przypomina mi kogoś. Zaczęłam się zastanawiać. Nagle mnie
oświeciło. Przecież Justin miał brązowe włosy, karmelowe oczy, i kolczyka w
uchu. Na początku się potwornie wystraszyłam, wszytko zgadzało się z opisem,
ale przecież on był taki miły i sympatyczny. Nie wyglądał na przestępce.
Postanowiłam już o tym nie myśleć i zeszłam na dół coś zjeść. W kuchni był
tata, powiedziałam mu o tym nocowaniu Lilly, nie miał nic przeciwko temu,
ucieszył się. Lubił Lilly, zawsze jest taka uśmiechnięta i pełna życia. Bije od
niej taka pozytywna energia, która rozpiera ją od środka.
-Tatooooo - przeciągnęłam ostatnią literę w wyrazie.
- Słcuham Carrie - odpowiedział mi.
- Jest jakiś jogurt w lodówce? - wyszczerzyłam się.
-Jest, jest. Kupiłem specjalnie dla Ciebie, twój ulubiony
brzoskwiniowy. - odparł.
-Oo, dziękuję tatoo, kochany jesteś - puściłam mu oczko, wzięłam
jogurt i udałam się do swojego pokoju.
***
-To co teraz oglądamy?- zapytała pełna entuzjazmu Lilly.
-Hm.. Słyszałam, że jest fajna komedia ,,To tylko seks''oglądamy?
-zapytałam.
-Czemu nie - odpowiedziała.
Jak sie okazało film był świetny. Bardzo nas
poruszył.
-To co film uznajemy za udany, czo? - zapytałam.
-No jasne. - powiedziała Lilly.
-Lilly, chce Ci się spać?
-No może trochę. - odpowiedziała ziewając.
-Haaha, no dobra. Widzę przecież, że ledwo gadasz. Hahahaha. -
śmiałam się.
-Ciiiii. Chodź spać Carrie. Dobranoc. - Uśmiechnęła się
wypowiadając to ostatnie słowo.
Kiedy już zasypiałyśmy rozległ się ogromny huk...
~~~~~~~~~~~~♥~~~~~~~~~~~~
Witajciee kcohani! Mamy już pierwszy rozdział!
Mam nadzieję, że się spodoba :)
JEŚLI PRZECZYTASZ, ZOSTAW KOMENTARZ,
Bardzo mi na tym zależy.
Do następnego!
SOON :)
Boszisz szybko 2 rozdział!!!! Kocham tego bloga ❤❤❤👌!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa <3 następny niebawem! ;3
Usuńaww *.*
OdpowiedzUsuń